Recenzja filmu

Wyspa (2005)
Michael Bay
Ewan McGregor
Scarlett Johansson

Ucieczka z utopii

Czterdziestoletni dziś <a href="http://www.filmweb.pl/Michael,Bay,filmografia,Person,id=10209" class="n">Michael Bay</a>, niegdyś ceniony twórca teledysków, swoją karierę filmową zawdzięcza <a
Czterdziestoletni dziś Michael Bay, niegdyś ceniony twórca teledysków, swoją karierę filmową zawdzięcza Jerry'emu Bruckheimerowi, nazywanemu "królem Midasem Hollywood" producentowi specjalizującemu się w głośnych, wyładowanych efektami specjalnymi, nie zawsze inteligentnych, ale często niezwykle lukratywnych projektach. To właśnie Bruckheimer w 1995 roku powierzył Bayowi realizację przebojowych "Bad Boys" a w kolejnych latach wspólnie z nim nakręcił "Twierdzę", "Armageddon", "Pearl Harbor" i "Bad Boys II". Utrzymana w klimatach sci-fi "Wyspa" jest pierwszym w karierze reżysera projektem zrealizowanym bez udziału "Midasa Hollywood". Niestety, na ekranie tego widać. Mimo obiecującego początku film bardzo szybko przekształca się z intrygującej opowieści w sprawnie zrealizowane, pełne wybuchów i pościgów kino akcji. Rok 2019. Kilka lat temu Ziemia uległa skażeniu. Resztki ludzkości zamieszkują olbrzymie budowle, a ich życie jest 24 godziny monitorowane przez specjalne służby dbające o to, by ich podopieczni nie tylko wydajnie pracowali, ale również zdrowo się odżywiali, a przede wszystkim zbytnio się ze sobą nie związywali. Największym marzeniem każdego z mieszkańców jest wyjazd na Wyspę - ostatnie miejsce na planecie, gdzie nie dotarło skażenie i gdzie ma zostać odbudowana cywilizacja. Jeden z podopiecznych - Lincol Sześć Echo - przypadkowo odkrywa jednak, że całe jego życie, jak również życie pozostałych lokatorów zbudowane zostało na fikcji... Mimo szumnych zapowiedzi i olbrzymiej kampanii reklamowej "Wyspa" nie okazała się takim przebojem, na jaki liczyli producenci. Kosztująca 126 milionów superprodukcja (sporą część budżetu na pewno pokryły bardzo widoczne reklamy takich marek jak Puma, czy Microsoft) na całym świecie zarobiła do dnia dzisiejszego nieco ponad 120 milionów, czyli nawet się nie zwróciła. Nic więc dziwnego, że idąc na pokaz prasowy nastawiałem się na potężną "szmirę". Na szczęście czekało mnie miłe rozczarowanie. "Wyspa" to solidne kino wakacyjne, które co prawda szybko się zapomina, ale niezwykle miło ogląda. Scenariusz filmu, pod którym podpisało się aż 3 autorów, rozpoczyna się intrygująco. Obserwujemy świat po zagładzie, setki ludzi mieszkających w identycznych pokojach, noszących identyczne ubrania i wykonujących prace, których przeznaczenia nie znają. Scenografia oraz pomysł, przywodzące na myśl m.in. klasyczne "THX 1138" George'a Lucasa, dają nadzieję na solidne i niebanalne kino futurystyczne. Niestety, Michael Bay zbyt długo nie idzie tym tropem. Z chwilą, kiedy główni bohaterowie opuszczają swoje cele i decydują się wyjść na powierzchnię "Wyspa" zmienia się w głośne, hałaśliwe kino akcji, w którym dialogi i gra aktorska ustępują miejsca niesamowitym efektom specjalnym. Na szczęście Michael Bay zna się na tego typu produkcjach. Przez kolejnych kilkadziesiąt minut będziemy świadkami spektakularnych scen pościgów, wybuchów i strzelanin. Pamiętacie trwający kilkanaście minut pościg na moście z "Bad Boys II", w którym zniszczono 20 samochodów? Tutaj zobaczycie jego kolejną wersję. Tym razem na samochody polecą nie zapakowane w foliowe torby zwłoki, ale olbrzymie koła pociągowe, a nasi bohaterowie stawić będą musieli czoła przeciwnikom nie tylko za kierownicami, ale również za sterami niezwykle szybkich i śmiertelnie groźnych latających ścigaczy. Warto dodać, że całość została doskonale sfilmowana przez Mauro Fiore, który chcąc jeszcze przyspieszyć akcję nie unika zdjęć z ręki. Na szczęście potrafi to robić bez wprowadzania chaosu na ekranie. Jedyne, do czego można się przyczepić to - oprócz scenariusza, który od pewnego momentu zaczyna składać się głównie z okrzyków typu 'Uważaj", "Biegnij" itp. - to fakt, że film jest nieco za długi. Michael Bay w ogóle sprawia wrażenie twórcy, który bardzo przywiązuje się do nakręconego przez siebie materiału i ma poważne problemy z wycięciem czegokolwiek. "Bad Boys II", podobnie jak "Armageddon" trwało dwie i pół godziny, a "Pearl Harbor" ponad 3. Z każdego z tych filmów można było z korzyścią wyciąć to i owo, a "Wyspa" nie jest wyjątkiem. Najnowsze dzieło Michaela Baya to 136 minut projekcji, z czego z 15-20 spokojnie mogło wylądować na podłodze pokoju montażowego. Poza tym "Wyspa" oferuje wszystko to, czego możemy oczekiwać po letniej superprodukcji. Zachwycające efekty specjalne, dynamiczną akcję, solidne aktorstwo (doskonała scena, w której Ewan McGregor odtwarza podwójną rolę) i perfekcyjny warsztat. Jeśli lubicie tego rodzaju filmy, najnowszy obraz Michaela Baya nie powinien was rozczarować.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Gdy idzie się do kina na film autorstwa osoby odpowiedzialnej za stos produkcji spod znaku "zabili go i... czytaj więcej
Chwytem reklamowym może być już dziś niemal wszystko. Nawet to co jest z samej swej definicji... czytaj więcej
Filmy s-f zawsze mogliśmy dzielić na dwa rodzaje. Na przykład - nic niewnoszące opowiastki o bohaterach... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones